wtorek, 9 września 2014

Bleach 2.17

Zgodnie z obietnicą dodaję rozdział. Przepraszam że musieliście tak długo czekać na ciąg dalszy, leń i pisanie pracy licencjackiej, a po obronie tylko leń, idą w parze przy wymówkach by nie przepisać rozdziału. Mam nadzieję że mi to wybaczycie.
Mam nadzieję że rozdział się wam spodoba.

Dedykacja:
Dla tych co  wytrwali w oczekiwaniu na nowy rozdział.

Skargi i zażalenia można przesyłać na moje gg: 7264189.



Nieco niepewnie przybliżyłam swoją twarz do jego. Dystans z chwili na chwilę zmniejszał się do tego stopnia, że gdyby miał jakieś piegi spokojnie mogłabym je policzyć. Po kilku sekundach wahania, przytuliłam swoje wargi do jego, kończąc to, co on zaczął. Przymknęłam przy tym oczy, lecz nie czując żadnej reakcji z jego strony uchyliłam powieki.
Patrzył na mnie szczerze zaskoczony tym, co zrobiłam. Zacisnęłam dłonie na jego shihakushio i ponowiłam pocałunek… tym razem objął mnie mocno i oddał całusa. Delikatna pieszczota po chwili zmieniła się w pełen namiętności pocałunek, czułam jego chłodne dłonie na policzkach w momencie, gdy wsuwał język między moje wargi. Zadrżałam z przyjemności i cichutko jęknęłam do jego warg.
-Ekhem… - Dało się słyszeć kaszlnięcie piątego oficera jedenastki. – Nie chciał bym przeszkadzać w takiej chwili, ale całe Seiretei zostało postawione na nogi…
Toshiro westchnął cicho i przytulił mnie mocno do siebie. Ukryłam twarz w jego shihakushio i przymknęłam oczy.
Po chwili dało się słyszeć wyzwiska pod moim adresem padające z ust Ribatiego, który był skrępowany za pomocą jakiegoś kidou.
-Yumichika-san…?
-O co chodzi Karin? – Zapytał patrząc z niesmakiem na wrzeszczącego Kyou.
-Czy to kidou jest mocne? – Zapytałam niechętnie uwalniając się z silnych i nieco chłodnych ramion Toshiro.
-Tak, a co?
-To świetnie. – Powiedziałam i po chwili na twarzy Ribatiego wylądowała moja stopa. Yumichika patrzył oniemiały gdy nieprzytomny niebieskowłosy zsunął się po ścianie jaskini. Jego twarz wyglądała tragicznie. Kość nosowa ujrzała światło dzienne, a szczęka domagała się pilnej konsultacji z protetykiem i chirurgiem szczękowym, nie powiem z tego dzieła byłam niezmiernie dumna. Gdy się ocknął warknęłam. – Nie jestem dziwką! Dotarło zboku?!
Uniosłam rękę by jeszcze bardziej go zmasakrować gdy poczułam chłodny dotyk Toshiro.
-Jesteś ranna… - Powiedział cicho.
-To tylko otarcia…
-Chodź… pora iść do Seiretei…
-Najpierw stłukę tego dziada na kwaśne jabłko! – Próbowałam wyrwać dłoń białowłosemu, ale po wyczerpującej nocy, wszystkie siły mnie opuściły i Toshiro nawet nie musiał się wysilać by mnie powstrzymać przed kolejnym atakiem na Ribatiego.
-Nie warto Karin… - Powiedział łagodnie Hitsugaya i przytulił mnie mocno. – Yumichika pójdę przodem. Uspokoję tych w Seiretei.
-Tak jest Taichou. – Ayasegawa podał mi moją katanę i nie minęła chwila jak Toshiro wziął mnie na ręce i ruszył Shunpou w stronę Seiretei.
Chłodne podmuchy wiatru rozwiewały moje włosy we wszystkie możliwe strony. Ukryłam twarz w szyi młodego kapitana i przymknęłam oczy. Nawet nie wiem ile trwała nasza podróż, ale biorąc pod uwagę iż shunpou Toshiro jest naprawdę szybkie to nie mogła trwać długo. Gdy rozejrzałam się po okolicy zauważyłam jakieś baraki. Staliśmy w jakiejś wąskiej uliczce między jednym budynkiem a drugim. Toshiro pewnie ruszył przed siebie i po chwili byliśmy pod główną bramą czwartej dywizji.
-Hitsugaya-taichou. – Popielatowłosa vice kapitan czwórki powitała nas ukłonem, ku mojemu zdziwieniu nie było z nią Unohany. A przecież zawsze tam gdzie pani Unohana to i Isane. – Unohana-taichou jest na posiedzeniu u głównodowodzącego.
-Rozumiem, zajmij się Karin, Isane-fukutaichou. – Powiedział kapitan dziesiątki ostrożnie stawiając mnie na ziemi. Gdy tylko zrobił krok do tyłu znikł niczym duch, a ja zostałam otoczona ciepłym kocem i ramieniem porucznik czwórki.
***
Z perspektywy Truskawy.
„To już cztery tygodnie…” przemknęło mi przez myśl gdy siedziałem oparty o łóżko w moim pokoju. „Cztery tygodnie odkąd zginęła Karin…”
Zacisnąłem dłonie w pięści nie mogąc się pogodzić z moją bezsilnością w momencie śmierci siostry. Mogłem nie dopuścić do tego by Urahara ją wysłał, mogłem sprowadzić Inoue by wyleczyła jej ciało i połączyła je na nowo z duszą…  mogłem zrobić cokolwiek a nie stać bezczynnie jak kołek gdy przekraczała Senkaimon.
Spojrzałem pusto w sufit. Ostatnimi czasy nic innego nie robiłem.
-ICHIGO! – Wrzasnęła mi do ucha Rukia.
-Co jest? – Mruknąłem nawet nie przenosząc na nią pustego spojrzenia.
-Spójrz na mnie. – Powiedziała ujmując moją twarz w dłonie. Przeniosłem na nią wzrok. Była ubrana w czarną elegancką sukienkę i żakiet. – Zaraz zacznie się ceremonia a ty nawet nie przebrany…
-No i co… - Powiedziałem obojętnie. Większość słów do mnie nie docierała, a jeśli już dotarła to z sporym opóźnieniem.
-Czym się tak martwisz Ichigo? – Zapytała siadając obok mnie.
-Wszystkim… - Powiedziałem cicho i ukryłem twarz w dłoniach. – Tym że nie potrafiłem jej ochronić… gdybym ją zatrzymał… może Inoue by jej pomogła… nie wiem…za każdym razem na treningu tak nie wiele brakuje by znów stać się shinigami. A jednak gdy jestem już tak blisko… to umyka… nie cierpię tej bezsilności.
Poczułem mocne uderzenie w twarz. To Rukia wymierzyła mi policzek i to całkiem mocny.
-Już zdążyłam zapomnieć jak żałosny czasem potrafisz być… - Westchnęła. Spojrzała mi w oczy. – Mogłeś nie zauważyć, bo zawsze byłeś kaleką jeśli chodzi o wyczuwanie energii ducha, ale twoje Reiatsu rośnie każdego dnia coraz bardziej… każdego dnia jest wyższe… może to właśnie jest ten brakujący element? Myślę że już niedługo odzyskasz swoje moce, tylko przestań się zadręczać tym że nie zdołałeś pomóc Karin… to niczego nie zmieni, a ona jest pod dobrą opieką…
-Oi! Ichigo, Rukia! Pośpieszcie się! – dało się słyszeć krzyk Tatsuki.
-Już idziemy! – Odkrzyknęła Rukia i ściągnęła mi podkoszulek. – Nie patrz się na mnie jak ciele w malowane wrota, tylko się przebieraj!
Szybko przebrałem się w czarną koszulę i garnitur po czym byle jak zawiązałem krawat. Chciałem wyjść z pokoju gdy Rukia stanęła przede mną i wspiąwszy się na palce zaczęła poprawiać mi krawat by na koniec wygładzić kołnierz koszuli. Ująłem jej wyciągniętą dłoń i zeszliśmy do holu gdzie już czekali na nas ojciec z Yuzu i nasi przyjaciele.
-No nareszcie Kurosaki… dłużej się nie dało? – Mruknął Ishida poprawiając okulary na nosie.
-Daj mu spokój Ishida-kun… - Powiedziała cicho Inoue. – Yuzu-chan, gotowa?
Siostra bez entuzjazmu pokiwała głową wstając z krzesła.
Pogoda tego dnia na przekór nam wszystkim była piękna i słoneczna, choć sami byliśmy mocno przygnębieni i nasz nastrój najlepiej odzwierciedliłby deszcz z burzą.
Nasz mały pochód ruszył do kaplicy gdzie mnich miał odprawić buddyjski obrządek by dusza Karin zaznała spokoju.
W trakcie trwania ceremonii odezwała się moja odznaka. Rukia nawet nie mrugnęła gdy usłyszała ten charakterystyczny dźwięk. Gdy nadal go ignorowała szturchnąłem ją lekko.
-Rukia, Hollow. – Szepnąłem pochylając się do niej. Pokręciła głową.
-Później. – Odszepnęła widząc moją pytającą minę.
Z westchnieniem przymknąłem oczy by ponownie skupić się na słowach mnicha.
Po kilku godzinach wróciliśmy do domu.
-Renji i Ikkaku opiekowali się Karakurą na czas trwania ceremonii. – Powiedziała spokojnie zamykając drzwi do pokoju. –A ty dokąd?
-Do Urahary. – Powiedziałem rzucając spodnie od garnituru na łóżko. Po chwili wciągałem na siebie szare dresowe spodnie, które w biodrach zawiązałem sznurkiem. Z szafy wyciągnąłem bokserkę i włożyłem ją na siebie i nim wyszedłem z pokoju zabrałem jeszcze bluzę. – Może uda mi się odzyskać moce shinigami.
Powiedziałem kładąc dłoń na klamce.
-Pamiętaj żeby nie robić nic na siłę.
-Wiem… Wrócę jak uda mi się zostać ponownie shinigami. – Powiedziałem otwierając drzwi.
-Dobrze, nie bądź lekkomyślny…
-Tak jest. – Powiedziałem i posłałem jej uśmiech.
-Uważaj na siebie…
-Nie inaczej Rukia. – Pocałowałem ją lekko i po chwili schodziłem po schodach ubierając bluzę. Biegłem ulicami Karakury do sklepu Urahary. Miałem nadzieję że uda mi się szybko odzyskać swoje moce, więc chciałem jak najszybciej znaleźć się na polu treningowym pod sklepem Urahary.
 

sobota, 28 czerwca 2014

Ogłoszenie.

Drodzy czytelnicy, jeśli jeszcze jacyś są... :D w związku z moją obroną ciąg dalszy opowiadania nastąpi dopiero po 30.06.2014r. Wiem że kazałam wam długo czekać, mam nadzieję że mi wybaczycie, postaram się poprawić.

Trzymajcie kciuki 30.06.

Eri K.