poniedziałek, 23 lipca 2012

Bleach 1.1


-Tadaima! – Krzyknął pomarańczowowłosy nastolatek, przekraczając próg domu.
Odpowiedziała mu nienaturalna wręcz cisza. „Oho, pewnie ojczulek coś szykuje”, ledwie zdążył o tym pomyśleć gdy, usłyszał głos ojca.
-GOOOD EEEEVVVVEEENNNIIIIGG ICHIGOOOOO! – Mężczyzna z rozbiegu wyskoczył w górę i prawą nogą wycelował w twarz swojego syna.
-A ja liczyłem na spokojne popołudnie… - mruknął chłopak, bez wysiłku unikając ciosu. A następnie z miną, wyrażającą tylko i wyłącznie znudzenie, wpakował pięść w nos brązowowłosego, by po chwili zastanowienia dodać jeszcze cios z kolana. –Yuzu, nie jestem głodny.
Powiedział, mijając salon.
-Oniichan!! – Tylko tyle zdążyła krzyknąć nim chłopak zniknął na schodach. – Tatko, mógłbyś dać mu już spokój…
-Ależ Yuzu, jak mu odpuszczę to będzie w złej formie! Nie dopuszczę do tego pókim żyw!!!
-Powiedział emerytowany shinigami udający człowieka. – Mruknęła czarnowłosa trzaskając drzwiami frontowymi.
-Karin… to bolało. Uraziłaś tatusia!!
-O serio? Nie wiedziałam, że usłyszysz. – Powiedziała podchodząc do siostry. –Yuzu, co dziś na obiad?
-Ryż, panierowane krewetki i duszone warzywa.
-Super… idę umyć ręce i zaraz przyjdę.
***
Z perspektywy Ichigo.
A… ten ojciec jest wkurzający! Ileż można!! Dobra może i straciłem możliwość widzenia duchów i bycia, shinigami, ale to nie powód by mnie na dzień dobry z kopa!! I to bez powodu!! Cholerny staruch!!
Lecz to nie największa niespodzianka, jeśli tak to można nazwać, jaka mnie w tym dniu miała spotkać.
Otworzyłem drzwi do pokoju i co do cholery zobaczyłem?
-Rozprosz się… Senbonzakura!
-Tańcz… Sode no Shirayuki!
-Ej!! Chwila moment! – Wrzasnąłem trzaskając drzwiami. Dwójka przybyszów zamarła i ze zdziwieniem spoglądała na mnie jak na objawione bóstwo.
-Ichigo?! – Zapytała mniejsza postać odwracając się do mnie twarzą. – Wynoś się stąd!!
-Co? – Zapytałem z niezbyt inteligentną miną. – Ej, chwila Rukia! Nie dajesz znaku życia od dwóch lat i gdy w końcu łaskawie się zjawiasz chcesz mi rozkazywać?!
-Nie dyskutuj!! – Powiedziała wykopując mnie z pokoju. W tym momencie na schodach pojawiła się Karin. – Blokada poziom pierwszy: przywiązanie!
-Rukia do cholery!! Cofnij to kidou!
-Ichinii… ty widzisz tą dziewczynę w kimonie?! – Zapytała próbując się podnieść.
-Taaak. – Powiedziałem z ociąganiem. – I mam cholerne deja vu! RUKIA DO JASNEJ CHOLERY COFNIJ TO KIDOU!
-Korra!! Ichigo ty chamie!! Jak śmiesz tak witać oneesan?! – Krzyknął pluszowy lew kopiąc mnie w twarz.
-Kon… ty mała cholero grabisz se!
-Kon? – Zapytała Karin patrząc zdruzgotana na miśka. Nagle jej oczy otworzyły się szeroko a z ust wyrwał się zduszony krzyk. W pokoju rozległy się wycia arrancara i hollowa.
Rukia opuściła mój pokój w trybie przyśpieszonym nie zadając sobie trudu z otwarcia drzwi, po prostu wyleciała razem z nimi i teraz leżała nieprzytomna na podłodze.
-RUKIA!
-Bankai…
-Shimatta…! – Zakląłem widząc jak Byakuya zanurza swoją katanę w podłodze mojego przytulnego pokoju.
-Senbonzakura, kageyoshi.
-Kai. – Ten głos też skądś znam.
-Toshiro! – Krzyknęła Karin.
-Zbierajcie się stąd! Ale już! – Powiedział białowłosy pomagając wstać mojej siostrze.
-Ale…
-Nie ma teraz czasu. Kurosaki bierz pannę Kuchiki i do Urahary!
-A…
-Twój ojciec i siostra już tam są. – Powiedział wyciągając katanę. Nie ma jak wszystko wiedzący kapitan dziesiątego oddziału. – Pośpieszcie się!
-Może mi ktoś wreszcie łaskawie powie, o co tu do jasnej cholery chodzi?!
-Ichinii, później! – Powiedziała Karin uprzedzając wybuch Hitsugayi. – Powodzenia Toshiro…
Ale chłopaka już nie było. Westchnąłem i ostrożnie podniosłem nieprzytomną Rukię.
Wybiegliśmy na ulicę. Po dziesięciu minutach przed nami pojawiły się przed nami trzy hollowy i jeden menos grande.
Jeszcze ze dwa lata temu nie miałbym najmniejszego problemu z ich pokonaniem, ależ skromny się zrobiłem… nie ma, co, ale teraz? Teraz, gdy straciłem moce shinigami już na zawsze? Co z tego, że dzisiaj po raz pierwszy od dwóch lat, czyli pamiętnej walki z Aizenem widzę duchy i strażników?! Co mi po tych zdolnościach skoro w żaden sposób nie mogę pomóc najbliższym?!
Nagle przy masce, menosa zaczęło zbierać się czerwone światło. Przez myśl przemknęło mi tylko – cero…!
-KARIN! – Wrzasnąłem w momencie, gdy wiązka cero powędrowała w jej kierunku.
-Ryuusenka!

1 komentarz: