poniedziałek, 23 lipca 2012

Bleach 2.11


Szliśmy w milczeniu aż do jednego z oddziałów. Jak się dowiedziałam był to oddział trzynasty.
Usiedliśmy w gabinecie brązowookiego a po chwili przyniesiono nam herbatę i herbatniki.
-No to opowiadaj, co słychać u Kuchiki, a raczej już Kurosaki Rukii. Jak się miewa?
-Rukii…? Kurosaki…? Nie pamiętam kogoś o takim imieniu w rodzinie. – Powiedziałam marszcząc brwi.
-Czyli miałeś rację Hitsugaya-kun, wszystkie wspomnienia o shinigami zostały w jakiś sposób utracone. – Turkusowooki tylko bezradnie zacisnął tylko dłonie w pięści. Widziałam po jego minie, że jest zły. – Ale na pocieszenie mogę tylko dodać, że wspomnienia po jakimś czasie wracają.
-Jakoś mnie to nie pociesza. – Mruknął.
Po chwili jednak długowłosy zadał inne pytanie, zupełnie odbiegające od tematu poruszanego przed chwilą.
-A jak ci idzie w akademii? Widzę, że udało ci się porozmawiać z zanpaktou bez większych problemów.
-T… tak. A co do reszty przedmiotów… lepiej nie mówić. Zdecydowanie wolę walkę wręcz.
-Rozumiem. Czyżbyś miała treningi na ziemi?
-Nie, tylko szkołę przetrwania w domu. – Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tego jak ojciec witał nas w domu po szkole czy jak robił nam pobudki. – Mój ojciec miał bardzo specyficzne podejście do życia.
-Jak bardzo?
-Kopniak z półobrotu na powitanie, gdy wracaliśmy ze szkoły…albo pobudki typu, że próbował wskoczyć nam na brzuch… i inne takie. – Uśmiechnęłam się na samą myśl. – Najgorzej miał Ichigo, ale jakoś sobie radził.
-To rzeczywiście ciekawie. – Rozmawialiśmy jeszcze z godzinę nim wyszłam z trzynastki długowłosy rzucił. – Postaraj się na następnych zajęciach nie uwalniać bankai.
-Postaram się. – Ukłoniłam się i razem z chłopakiem poszliśmy do baraków dziesiątki by trenować kidou.
Nie wiedziałam jednak, że ktoś nas śledzi. Weszliśmy na pole treningowe i zaczęliśmy od tworzenia kulek.
Jeśli postępem można nazwać niewiele większą kulkę od pin ponga to faktycznie poszło mi lepiej niż ostatnio.
Zeszło nam do wieczora, więc kapitan dziesiątego oddziału odprowadził mnie do akademika.
Ledwie białowłosy odszedł, gdy pojawił się Ribati.
-Yo Karin-chan, widzę mierzysz wysoko. Ostrzegam, kapitan dziesiątki jest jak Arktyka. Lodowaty w obejściu.
-Jakoś nie zauważyłam.
-Hoo… proszę, proszę.
-Czego chcesz?
-A, co tak pogadać nie możemy?
-Zależy. – Chwyciłam mocniej sayu Umehime i wyminęłam chłopaka.– Wybacz, ale jestem zmęczona.
Nie czekając na ciąg dalszy tej pasjonującej i porywczej rozmowy ruszyłam schodami w górę. Westchnęłam ciężko wchodząc do pokoju.Położyłam katanę na stojaku i poszłam wziąć prysznic.
Sairi jeszcze nie było, pewnie wróci tuż przed zamknięciem akademika, więc położyłam się do spania.
***
Dwa dni później.
Dzień ponownie zaczął się dla mnie o godzinie ósmej rano i tym razem zaczynałam dzień od Zanjutsu. Niby nic niezwykłego, ale ten dzień jaksię miało w krótce okazać miał całkowicie zmienić mój pobyt w Akademii i to niekoniecznie na lepsze.
Po zakończonych zajęciach wróciłam szybko do pokoju by zostawić katanę i ruszyć na podstawy Kidou jednak przed moim pokojem stał nie,kto inny jak Kyou Ribati, który delikatnie rzecz ujmując zaczynał działać mi na nerwy.
Sama jego obecność w promieniu dwóch metrów działała na mnie jak płachta na byka, choć przyznam się szczerze nie wiem, dlaczego.
Może, dlatego że chciał się wpieprzać w moje treningi, które nadzorował Kapitan dziesiątego oddziału? Na szczęście Hitsugaya-taichou skutecznie go wypraszał, mówiąc mu że nie ma pozwolenia na przebywanie w barakach jego oddziału. A może z powodu tego że ingerował w moje życie? Co go do cholery obchodziło, z kim i gdzie się spotykam?
-Czego chcesz? – Zapytałam oschle. Śpieszyło mi się i nie miałam czasu na pogaduszki z nim.
-Aj… powiało chłodem Karin-chan…
-Streszczaj się, mam zaraz zajęcia.
-Aleś ty niecierpliwa… - mruknął. – No dobra, umów się ze mną.
-Co?
-No, chciałem Cię zaprosić na randkę.
-Nie, nie ma takiej opcji.
-Dlaczego?
-Ty się pytasz, dlaczego? Człowieku myślisz, że nie widziałam jak obmacujesz dziewczyny?
-Już nie będę… nie daj się prosić, Karin-chan…
-Nie ma takiej opcji. – Powiedziałam i pewnym krokiem minęłam chłopaka by udać się na zajęcia z podstaw Kidou. Miałam niby iść narandkę z chłopakiem, którego najchętniej potraktowałabym prawym sierpowym? Niedzięki to nie na moje nerwy.
Oczywiście nie wiedziałam, jakie skutki pociągnie za sobą ta odmowa i w najbliższym czasie miałam się tego dowiedzieć.
Tego dnia zaginęła Sekai Kannako.
Zaś dwa dni później znaleziono jej shihakushio na terenie parku Akademii. Ponoć wyglądało to tak jakby jej dusza wyparowała i zostało tylko ubranie. Mówię „ponoć” gdyż tyle dowiedzieliśmy się od ucznia, który znalazł ubranie blondynki, a władze Akademii utajniły dochodzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz