poniedziałek, 23 lipca 2012

Bleach 1.6


Po zajęciach. Z perspektywy Karin.
-Oi! Kurosaki! – Zawołało trzech chłopaków z liceum.
-Czego?! – Krzyknęłam.
-Coś się stało? – Zapytała uprzejmie Yuzu na równi ze mną.
-Która z was to Kurosaki Karin?! – Warknął najbrzydszy z trójki.
-JA. A co? Yuzu idź do domu, zaraz cię dogonię.
-Ale…
-No idź już… nie mów nic Ichigo. – Patrzyłam jak Yuzu się oddala i w momencie zostałam złapana za włosy.
-Nie wierzę, że taka gówniara pobiła naszego brata. Idziemy. – Zaciągnęli mnie do kantorka i rzucili o skrzynię. Stali uśmiechnięci w przejściu zastanawiając się, co dalej. – Jakby cię tu upokorzyć Kurosaki…
Gdy to powiedział uderzył mnie w twarz, a następnie w brzuch. Jego koledzy chwycili mnie za ramiona i podnieśli do góry. Ten, który uderzył zbliżył się do mnie, więc splunęłam mu w twarz.
-Ty mała suko! Taka odważna jesteś?! – Powiedział rozdzierając górną część mundurka.
-Odwal się ode mnie! Jeszcze pożałujesz! – Krzyczałam szarpiąc się z dwoma gorylami, którzy mnie przytrzymywali. Trzeci napastnik wyciągnął kamerę i zsunął mi spódnicę.
Kopnęłam go w twarz, bo kucał przede mną uradowany jak małe dziecko.
-TYY!! – Powiedział kopiąc mnie w brzuch a następnie w mostek.
Nie mogłam złapać oddechu, a co dopiero krzyczeć. I co najgorsze nic nie zapowiadało rychłego końca.
Starałam się uspokoić i jakoś złapać oddech. Znów dostałam w twarz a uścisk na ramionach zacieśnił się.
-Jutro twoje nagie zdjęcia ozdobią szkołę Kurosaki… - powiedział łapiąc mnie z podbródek.
-Karin! – Usłyszałam dwa męskie głosy, a przy szyi wyczułam zimne ostrze noża.
Dyszałam ciężko walcząc o oddech. Nagle przede mną pojawiła się burza rudych włosów. Noża już nie było przy mojej szyi a to najważniejsze.
-Witam panów…, a nie przepraszam świnie. – To był głos podwładnej Toshiro.
-Bogini!!! – Usłyszałam głosy dwóch licealistów, którzy mnie puścili. Dwa głuche chrzęsty uświadomiły mi, że właśnie owa bogini złamała im nosy. Osunęłam się na kolana.
-Matsumoto!
-Hai. – Poczułam jej kolano między łopatkami a następnie kobieta chwyciła mnie za barki i rozciągnęła. Znów mogłam złapać oddech.
-Który był tak głupi i podniósł rękę na dziewczynę!! – Wrzasnął Toshiro, a powietrze w kantorku zaczęło się robić zimne.
-Ja. – Odezwał się ten najbrzydszy. –Coś ci nie pasuje farbusie?
-Owszem. – Im spokojniej mówił tym bardziej byłam przekonana, że jest wściekły.
Licealista nie czekał na powody rzucił nożem w głowę Toshiro, który bez najmniejszego wysiłku złapał go miedzy dwa palce a następnie ostrze pokryło się lodem i rozpadło na miliardy kawałeczków. Nim rękojeść noża uderzyła o podłogę białowłosy był już za przeciwnikiem i z rękoma w kieszeniach kopnął go w plecy.
-Po pierwsze… dziewczyn się nie bije…, ale tobie chyba matka tego nie powiedziała. – Nim dźwięk rozszedł się po pomieszczeniu był już przed chłopakiem i z łokcia uderzył go w mostek. – Po drugie… tak dla zasady… ja się nie farbuję.
-Jak… - zapytał zaskoczony w momencie jak łokieć kapitana zderzył się z jego mostkiem.
Przeciwnik leżał teraz na podłodze i próbował złapać oddech. Ichigo wziął się za pozostałych dwóch, którzy właśnie odzyskiwali przytomność po uderzeniu Matsumoto.
 Kobieta ubrała mi spódnicę, nawet nie wiem, kiedy.
-Toshiro on się dusi! – Krzyknęłam przerażona. Białowłosy westchnął ciężko, ale wykonał tę samą czynność, co kilka minut temu jego podwładna.
-Zapamiętaj sobie…, jeśli jeszcze raz kiedykolwiek będziesz próbował jej coś zrobić, to uwierz mi, że piekło przy tym to mały szczekający piesek. Radzę, więc porządnie się zastanowić zanim podniesiesz powtórnie na nią rękę, zrozumiano?! – Powiedział uwalniając reiatsu, które było wyczuwalne nawet dla takiego kretyna jak on.
Nie wiem jak ten licealista, ale ja widziałam zarys Hyourinmaru w postaci smoka, który rozpostarł skrzydła i oplatał Toshiro, ale nawet bez tego można było się porządnie wystraszyć.
-Zrozumiano?!
-O…oczywiście…! – Niemal płakał.
-Kurosaki skończyłeś?
-Taa…, ale porozmawiam sobie z nimi w szkole, tak dla pewności, że sobie nie zapomną. Prawda koledzy z 2D?
-Prosimy o litość!!
-Wszystko w porządku Karin? – Zapytał Hitsugaya podchodząc do mnie. Ściągnął swoją bluzę i zarzucił mi na ramiona.
-Toshiro… - jęknęłam przytulając się do niego. Kapitan zarumienił się lekko, ale objął mnie i pocałował w czoło. W tle słyszałam uradowaną vice-kapitan oraz przekleństwa przeplatane groźbami kierowane do napastników przez Ichigo. – Arigatou…
-Karin, sorry, że ci przerwę, ale czy mieli jakąś kamerę lub cokolwiek innego?
-Tak. Leży koło skrzyni. – Ichigo podszedł do przedmiotu i z miną uradowanego pięciolatka, który dostał upragnioną zabawkę, zmiażdżył kamerkę wydając z siebie krótkie.
-Ups. Dobra ludu zbieramy się stąd. Karin weź dzisiaj mój pokuj. Ja przenocuje u Urahary… musze z nim pogadać.
-Dzięki… Ichinii. – Powiedziałam zakładając ciepłą bluzę i zasuwając ją po szyję. Powoli wstałam a Hitsugaya objął mnie w talii i wziął od Matsumoto moją torbę.
Powoli ruszyliśmy w stronę domu jednak w połowie Ichigo wraz z Matsumoto skręcili do sklepu Urahary.
Otworzyłam drzwi i trzymając za rękę Toshiro weszłam do środka.
-Tadaima…
-Goooood evveeeeninggggg Ichi…?! Karin?! – Mój jakże kochany ojczulek zatrzymał się w połowie wyskoku i teraz efektownie spadł na podłogę. – Kto to jest Karin?! Czemu jesteś taka poobijana?!! On cię tak urządził?! Powiedz tatusiowi to tatuś…
-Wiedziałam, że tak będzie… to jest Hitsugaya Toshiro.
-Skądś cię znam chłopcze… tylko skąd? – Zastanawiał się ojciec a ja w tym czasie mruknęłam do zdezorientowanego chłopaka.
-Toshiro nie zwracaj na niego uwagi. – Po tych słowach pociągnęłam lekko białowłosego. –Yuzu na górze?
-Nie, chciała nocować u Makoto, więc jej pozwoliłem. Ale córuś powiedz tatusiowi, co się stałoooo!
-Pobiło ją trzech licealistów. – Powiedział za mnie Toshiro.
-Jak to Karin?! Bardzo cię pobili?!
-Daj mi spokój… to tylko kilka siniaków. I nie podsłuchuj pod drzwiami. – Powiedziałam wchodząc po schodach.
-Już wiem skąd cię znam! – Krzyknął uradowany jak bym powiedziała, że jutro wychodzę za mąż albo, że jest wigilia. – Ty jesteś tym shinigami, który spędził noc z moją córką!!! Ty bezecniku!
Takiej miny w wydaniu Toshiro jeszcze nie widziałam. Szeroko otwarte zdumione turkusowe oczy lekko otwarte usta i niewiedzieć, czemu rumieńce na policzkach.
Ignorując wrzaski ojca weszłam do pokoju a za mną białowłosy.
-Połóż się na łóżku to zajmę się tymi ranami.
-Niby jak?
-Każdy kapitan musi mieć opanowane kidou. A za pomocą kidou nie tylko walczymy, możemy też leczyć. – Powiedział kładąc moją torbę koło biurka.
-Myślałam, że zajmujesz się tylko walką… - mruknęłam posłusznie kładąc się na łóżku.
-Nie. Może nie znam się na tym tak jak oddział, 4 ale na twoje siniaki powinno pomóc. To teraz mi powiedz gdzie cię najbardziej boli.
-Brzuch.
-Dobra muszę położyć dłoń na twoim brzuchu, więc nie panikuj.
-Zrozumiałam. – Powiedziałam podciągając bluzę do góry. Chłopak usiadł na brzegu łóżka i położył dłonie na moim gołym brzuchu, po czym zamknął oczy. Przez skórę przeszło ciepło a następnie miejsce, które jeszcze przed chwilą bolało teraz przyjemnie mrowiło. Po chwili zaczęło łaskotać, więc zaczęłam się śmiać.
-Co się dzieje?
-Łaskoczesz…
-To znaczy, że już koniec leczenia. Gdzieś jeszcze?
-Policzki… gościu miał mocne uderzenie. – Mruknęłam podnosząc się na łokciach. Chłopak bez słowa położył dłonie na mojej twarzy i powtórzył czynność sprzed chwili. – Już.
Nim otworzył oczy szybko pocałowałam go w usta. Lecz on objął mnie mocno i pogłębił pocałunek.
-KARIN?! – Jak oparzeni odsunęliśmy się od siebie. – Dzwonił Urahara!
-Po, co? – Odkrzyknęłam zsuwając się z łóżka.
-Pytał czy jest u nas Hitsugaya Toshiro. – Powiedział otwierając drzwi do pokoju. – Mówił, że musi z nim pilnie porozmawiać.
-Nie żartujesz?
-W tym momencie nie.
-No cóż… muszę już iść Karin. – Mruknął niezadowolony wstając z łóżka. Przytulił mnie mocno i szeptem do ucha powiedział. – Przyjdę później, ale już jako shinigami. Zostaw otwarte okno.
-Przyjdziesz jeszcze? – Zapytałam na głos by ojciec myślał, że Toshiro mnie tylko przytula.
-Zobaczymy czy zdążę. – Pocałował mnie w czoło. – Postaraj się przespać i nie nadwerężać za bardzo.
-Dobrze… arigatou… - odparłam ściskając lekko jego dłoń. Uśmiechnął się, po czym ruszył w stronę drzwi. – Toshiro, powiedz Ichigo żeby wrócił na noc.
-Zrozumiałem. – Wyszedł z pokoju razem z moim ojcem. Nawet nie chcę wiedzieć, co się tam może za dyskusja toczyć.
Położyłam się na łóżku wcześniej otwierając okno. Nawet nie wiem, kiedy zmorzył mnie sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz