poniedziałek, 23 lipca 2012

Bleach 2.1


Minęły już cztery lata od tamtych wydarzeń. Z Toshiro widywałam się raz w miesiącu, gdy przychodził do Urahary, więc nie mieliśmy za dużo czasu dla siebie.
Od jego ostatniej wizyty minęły jakieś dwa tygodnie i z niecierpliwością czekałam na jego kolejną wizytę, lecz było coś, co od kilku dni nie dawało mi spokoju.
Otóż od kilku dni, co noc śni mi się dziwna dziewczyna. Mówi coś do mnie, ale jej głos był bardzo nie wyraźny i cichy. Nie wiedzieć, czemu zawsze budziłam się zlana potem, choć przecież to nie był żaden koszmar.
Nie wiedziałam, kogo zapytać o radę człowieka czy shinigami? Czego ten sen może dotyczyć? Nie mam pojęcia. Jeśli to jest jakiś lęk to z całą pewnością Rukia czy Urahara odeślą mnie do psychologa lub innego specjalisty, a natomiast on stwierdzi, że przydałyby się mocne leki i ewentualnie do kompletu pobyt w wariatkowie.
Weszłam powoli do domu ściskając smoka – podarek od Toshiro. Chłód bijący od zawieszki o dziwo koił moje skołatane myśli.
-Spóźniłaś się Karin! – Wrzasnął mój ojciec.
-Ta… i co z tego? – Mruknęłam rzucając torbę na ziemię i idąc do lodówki. Wzięłam butelkę wody i o mały włos nie dostałam kopniaka w plecy. Na szczęście zdążyłam się uchylić. – Odwaliło ci już do reszty?! Co ja Ichigo jestem?!
-Karin… nie bądź taka… przyda ci się trochę treningu…
-Nie dziękuję. Co na kolację?
-Nie dostajesz dziś kolacji.
-ŻE, CO?!
-U nas w domu tradycją jest kolacja… - ojciec zaczął swą tyradę na temat chwalebnej tradycji w rodzinie Kurosaki. Aż normalnie chce się rzygać.
-No to ja się nie dziwie Ichigo, że zwiał z domu… z tobą nie da się wytrzymać! – Z tymi słowami wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Z każdym dniem stawał się coraz bardziej nienormalny.
Szłam przed siebie aż w końcu zawędrowałam do parku, gdzie grupka jakiś chłopców grała w piłkę.
Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na ławce. Po jakimś czasie piłka wylądowała tuż przede mną.
-Oneesan! Możesz podać?! – Zawołał najmniejszy z uczestników zabawy biegnąc w moją stronę.
Uśmiechnęłam się… ileż to czasu minęło od tego pamiętnego meczu, w którym odkryłam prawdziwą… hm… naturę? Chyba tak to można nazwać. W każdym bądź razie dowiedziałam się, kim naprawdę jest Toshiro.
Podniosłam się z ławki i kopnęłam piłkę w stronę malca.
-Dziękuję oneesan! – Powiedział i wrócił do zabawy.
Po godzinie chłopcy zaczęli się rozchodzić i tylko jeden wciąż czekał na mamę. Był to owy malec, który biegł po piłkę.
Patrzyłam jak z zapałem bawi się piłką, aż nagle piłka wybiła się za mocno i wleciała na jezdnię. Mały nie zważając na niebezpieczeństwo pobiegł za nią.
Nie wahałam się ani chwili pobiegłam za nim. Chłopiec wbiegł na ulicę w momencie, gdy zza rogu wyjechała rozpędzona ciężarówka. Mały stał przerażony trzymając w rączkach piłkę.
W ostatniej chwili wbiegłam na ulicę i wypchnęłam go spod kół pojazdu, ale sama nie zdążyłam uciec.
W jednej chwili poczułam ogromny ból w całym ciele oraz że wznoszę się w powietrzu… następnie zderzyłam się z asfaltem widząc przerażoną minę chłopca.
Dalej wszystko obserwowałam z tak zwanego drugiego planu. Czyli to jest śmierć. Nie było żadnego video z mojego życia… nic… żadnych wspominków.
Kierowca zatrzymał się i próbował mi pomóc. Zaczął mnie reanimować, ale na to było już za późno… ja już nie żyłam. Po chwili dostrzegłam, że mały wpatruje się to w moje zmasakrowane ciało, to w moją duszę, której nie powinien widzieć.
Podeszłam… ee nie wiem czy tak mogę powiedzieć skoro jestem duchem, ale mniejsza o to. Tak, więc podeszłam do malca i jego wzrok skupił się na mnie.
-Widzisz mnie? – Mały kiwnął tylko głową. – Jak masz na imię?
-Hisame Saki… - powiedział niepewnie.
-Saki-kun…, posłuchaj mnie teraz uważnie, dobrze?
-Oneesan… - jęknął płaczliwie.
-Saki-kun… nie wiń się za ten wypadek dobrze? To nie była twoja wina. Mam tylko małą prośbę dobrze?
-Oneesan…, ale to przeze mnieeeeee~!
-Saki-kun… twojej mamie było by bardzo smutno gdybyś tu zginął prawda?
-T…tak…
-Nie martw się będzie dobrze… a teraz mam do ciebie prośbę dobrze?
-Tak…
-Powiedz mojemu tacie, że go przepraszam i kocham. On nie ma takiej zdolności jak ty.
-Oneesan…?
-Tak?
-A jak się nazywasz?
-Kurosaki Karin.
-Karin-neesan a co jak twój tata mnie znienawidzi?
-Do niczego takiego nie dojdzie.
-Na pewno?
-Na pewno. A teraz idź do mamy, bo cię szuka i w przyszłości bądź ostrożniejszy.
-Dobrze…, a będę mógł cię odwiedzić?
-Oczywiście, kiedy tylko zechcesz Saki-kun. – Chłopiec pobiegł z płaczem do matki, która z ulgą stwierdziła, że nic mu nie jest. Ja zaś w te pędy udałam się do Urahary, bo wiedziałam, że hollowy zaczęły polowanie na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz